2007 – 49 HRŚ
O Rajdzie słów kilka…
czyli krótka historia tego co się wydarzyło
na IV trasie 49 Harceskiego Rajdu Świętokrzyskiego
sporządzona przez „Shiko”
Nie możecie sobie znaleźć miejsca, w którym usiedzicie 15 minut? W głowie kłębi się tysiąc sposobów na wsadzenie gwoździa do butelki? Nogi same odrywają się od ziemi, by iść jak najdalej? Czujecie to? Nic, strasznego – typowe objawy przedrajdowe! Już niebawem, bo tylko 50… dni dzieli nas od ponownego spotkania na świętokrzyskim szlaku! Czekamy na Was z niecierpliwością!
Nowicjusze, pewnie chcieliby wcześniej wiedzieć w co się pakują… Moi drodzy, to były czasy…
Pamiętam, że już na samym starcie mieliście przechlapane! Biedne łagowskie ludziki:/ Desery z domieszką zieleniny, roztopionych lodów i przysuszonych rodzynków, pewnie echem odbijają im się w żołądkach. A pomysł z galaretką w 300C był równie niebanalny! Pewnie powraca do nich w nocnych koszmarach i krzyczy „zatrzęś mną na galaretkę!” Ach… to były czasy!
Chcieliście wrażeń, proszę bardzo! Ciągły marsz przez las z muchami w nosie, tony błota na butach i podrapane przez badylki sprężyste łydki, a na deser – szuwarki! Hyc na plecki i w błotko! Jeden upadek to jeszcze nic, niektórzy nawet buty pogubili, ale cóż… takie życie. Oczywiście, co druh drużynowy każde, to harcerz zrobić musi… a sam bierze najlepszą fuchę! Tym, z wyższym doświadczeniem przypadła w udziale skromna wiatrówka i kilka nabojów. Ale najlepsza śmiechawa była jak po przyjściu na punkt, każdy w patrolu zaczął się przechwalać „ja dobrze strzelam! Strzelałem u babci (chwała, że nie do biednej staruszki)! Druhu, weź mnie!”, co zawsze kończyło się podobnie – z wielkim trudem jeden strzał oddany w róg tarczy. Farciarze 😛
Nasz wspaniała IV trasa (jedyna w swoim rodzaju) wychodzi naprzeciw oczekiwaniom naszych równie wspaniałych (zaraz po obsłudze trasy) uczestników. Aby zaspokoić Wasz głód gimnastyczny przygotowaliśmy odpowiednie zadanie! To nic, że każdy zmęczony po wielu kilometrach drogi i bieganiu w szuwarkach z balastem na plecach… Te piramidy z waszych ciał były super! „Wyginam śmiało ciało, wyginam”. A jak ktoś lądował z samej góry na zieloniutkiej łące… uuu, to musiało boleć:/
A co do noclegów… Spanko na sianku! Niektórym sianka zabrakło, dlatego trzeba się sprężać na trasie! Stodoły są fajne! Gorzej jak woda ze studni lodowata, a ulatniające się od każdego aromaty, powalają na ziemię. Raj to rajd – tylko dla prawdziwych twardzieli!
Co by jedzonka nie było dość to pokarmiliśmy się również dżemikiem. Efekty widoczne gołym okiem! Może to tak strasznie wygląda, bo wszyscy zmęczeni po całym dniu, mokrzy – nieco wcześniej przestało padać, a tu się tak usmarować dżemem. Weźcie pod uwagę, że niewiadomo czy będzie woda do umycia się 😛
Zadania to tylko takie urozmaicenie. Ciekawie robi się jak idziecie lasem, nad głowami zapada zmrok, deszcz bije w oczy, grzmoty szaleją, toniecie w błocie a nagle wycinka lasu i brak szlaku! Tak, tak… to się zdarza, szczególnie w naszych pięknych Świętokrzyskich. I cóż począć w takiej sytuacji? Jak to co – iść dalej z pieśnią na ustach! Teraz to wydają się takie spokojne wspomnienia, ale znaleźć się w takiej sytuacji, jak dla mnie – BOOMBA!! Później jakie wspomnienia, które nie dają zapomnieć o Świętuchu! Jest co opowiadać!
A na koniec Zlot i… nagrody!
Co jak co.. ale pomimo wszystkich fajnych zadań, burz i błotka, Rajd do łez jest the Best!!! Nie ma się co zastanawiać wysyłacie zgłoszenia i do zobaczenia na szlaku!
Czuwaj!
pwd Paulina „Shiko” Grębowiec
Drużynowa 20 Gromady Zuchowej „Sprytna Gromadka Kubusia Puchatka”;
Szef Referatu Zuchowego Chorągwi Kieleckiej
« poprzednia strona
Galeria